niedziela, 10 grudnia 2017

Z wiarą w Nowy Rok:)

Myślałam, że jeszcze w tym roku uda mi się z kolejnym transferem, ale mój organizm miał zdecydowanie inne plany.  Najpierw krwawienie w cyklu po in-vitro trwało aż 16 dni. Już zaczełam się martwić, ale chyba po prostu tak zareagowałam na te wszystkie hormony. Wzwiązku z tym mój następny cykl rozpoczął się z dwutygodniowym opóźnieniem. Nie zdążyłabym z tym wszystkim do świąt, bo w Klinice trwa od 22 grudnia do 7 stycznia przerwa świąteczna. Zresztą jadę na Święta do Polski, więc sprawa sama się rozwiązała. Nie żałuję nawet bardzo,  bo jak przypomnę sobie cały ten stres tych dwóch dłuuuuugich tygodni oczekiwania na betę, to cieszę się trochę, że nie przypadnie to na ten świąteczny czas. Będą miała szansę chociaż troche się zresetować, chociaż głowy od tego wszystkiego uwolnić do końca się nie da. Przy kolejnym transferze te nerwy będą o wiele większe. Już siłą rzeczy nie będę taką optymiską, ale wiarę ciagle mam. Chcę być mamą i liczę, że to się w końcu spełni. Wcześniej czy później...

Chociaż czasem zastanawiam się, czy gdyby nie dane było nam mieć dziecka, to czy potrafiłabym pogodzić się z tym. Czasami nawet wydaje mi się, że tak... Chyba potrafię/ potrafiłabym/ tak w pełni cieszyć się z tego, co mam. Wspaniałego męża, cudowną rodzinę i w miarę satysfakcjonującą pracę...
Dziękuję za to, co mam i liczę na szczęśliwszy przyszły rok...Może się spełni?:)

Cuda przecież się zdarzają:)

Update:)

Miałam plan, że poprzedni post będzie moim ostatnim na tym blogu. Nie czuję juz tego pisania:) a zresztą moje wpisy wyglądały by bardzo podo...