piątek, 31 maja 2013

Ostatnio mój nastrój oscyluje na pograniczu niewiary, poczucia beznadziei i niesprawiedliwości, a najwięcej w tym wszystkim jest złości.  Wkurza mnie strasznie to, że mi i wielu osobom w podobnej jak ja sytuacji się nie udaje. Wkurza mnie to, że musimy na leczenie, które może nie przynieść oczekiwanych rezultatów, przeznaczać masę pieniędzy. Wkurza, że nie mogę jak większość kobiet zajść w ciążę, kiedy tylko będę chciała. Wkurzają osoby, którym się wydaję, że chcieć to móc i wystarczy tylko się wyluzować, a dziecko się pojawi. Ciągle nie mogę pogodzić się z tym, że z jakiegoś powodu odebrano mi tę szansę, pozostawiając jednocześnie silny instynkt macierzyński.  Złość ze mnie ostatnio buzuje i sama już ze sobą nie mogę wytrzymać...

piątek, 24 maja 2013

Wróciłam już po naszej wyprawie. Pogoda nie do końca dopisywała, ale trochę opalenizny przywieźliśmy ze sobą. Odpoczęłam, zresetowałam myśli i nabrałam dystansu do wielu rzeczy. Teraz trochę w moim życiu jest pod górkę, ale wierzę mocno, że w końcu ta sytuacja ulegnie zmianie. Do tego, że nie potrafię zajść w ciążę już powoli zaczynam się przyzwyczajać. Nie ma już takiej rozpaczy i aż tylu łez. Nie wiem sama czy to dobrze, czy źle. Ta niewiara w powodzenie, ciągłe huśtawki nastroju, nadzieja przez połowę cyklu, potem poczucie beznadziei i pytanie - dlaczego nas to spotyka, to coś, co sprawiło, że moje życie nie wygląda tak, jak wierzyłam kiedyś, że będzie wyglądało. Pragnę dziecka tak mocno, że obawiam się, że bez niego nigdy nie powiem o sobie, że jestem w pełni szczęśliwa, mimo wspierającej rodziny, przyjaciół i kochanego męża. Brakuje jednego elementu układanki i nic go nie może zastąpić...

piątek, 10 maja 2013

Tak jakoś mi ostatnio szybko dni mijają. Niedawno zaczęłam nawet praktyki w szkole, bo od jakiegoś czasu dokształcam się podyplomowo:) Dzieciaki dają czasem popalić....
Powoli zbliża się też końcówka cyklu, ale z tego co mi się wydaje to moje samoleczenie też nie wypaliło:) Dużych oczekiwań nie miałam, także dużego rozczarowania też nie ma. Jestem chyba na etapie pogodzenia się ze swoim losem. Będzie co ma być po prostu. Jak na razie to cieszę się piękną pogodą, codziennie  ćwiczę, budując formę, a za tydzień wybieram się na kilka dni na Węgry, złapać trochę opalenizny:)  Jest dobrze:)

Update:)

Miałam plan, że poprzedni post będzie moim ostatnim na tym blogu. Nie czuję juz tego pisania:) a zresztą moje wpisy wyglądały by bardzo podo...