Jestem już po pierwszej wizycie. Zobaczyłam w końcu swojego maluszka i jego bijące serduszko. Nie da się opisać emocji, które temu towarzyszą. Noc poprzedzajacą to badanie nie spałam, rozważając różne scenariusze. Stres sięgał zenitu a obawa, że całe to szczęście pęknie jak bańka mydlana, chyba wiodły prym w tym moim czekaniu. No ale gdy zobaczyłam tą Kropeczkę na Usg, wszystko na moment odeszło. Pojawiła się ogromna ulga, czyste szczęście i jakaś doza niedowierzania. Dla mnie do tej pory wydaje się to takie nierealne. Tak trudno uwierzyć w spełniające się właśnie marzenie... Ta mieszanka emocji jest niesamowita. Ze wszystkich sił staram się, żeby dominowała u mnie radość, nie strach. Ten ostatni pojawia się od czasu do czasu, ale próbuję z nim walczyć. Na szczęście coraz częściej udaje mi się z nim wygrać:)
W środę zaczełam 7 tydzień. Mam nadzieję, że ten czas już będzie szybko mijał. Następna wizyta dopiero za 3 tygodnie, także duuużo czasu przede mną. Na razie ten czas oczekiwania ,,umilają,, mi nudności. Trwają w różnym natężeniu od rana do wieczora. Nie mam apetytu, a coś słodkiego jadłam chyba z miesiąc temu. No ale nie narzekam. Cieszę się z tych dolegliwości ciążowych. One są znakiem, że ciąża jest. Nie chcę żeby mijały. Wolę się ,,pomęczyć,, niż czuć się dobrze i spędzić ten czas na zastanawianiu się czy z Maluszkiem wszystko w porządku, bo ja nic nie czuję. Dosyć często towarzyszą mi też lekkie pobolewania brzucha. Chyba to efekty rozciągania macicy. Staram się tym nie stresować, tylko w miarę możliwości odpoczywać. Na szczęście do pracy od środy już nie chodzę i dobrze mi z tym. Wcześniej okropnie martwiłam się, że mogę zaszkodzić w jakiś sposób Maluszkowi, bo pracowałam w nocy i od czasu do czasu musiałam podnieść coś ciężkiego. Teraz mam czas żeby skupić się na odpoczynku, zrelaksować się i popracować nad pozytywnym myśleniem:)
Jestem szczęśliwa. W końcu doczekałam się swojego cudu. Po tylu latach, kiedy już straciłam wiarę, udało się. To jest takie niesamowite. Nie należy się jednak nigdy poddawać. Chyba każdy ma swoją drogę, którą musi przejść po swoje Szczęscie. Ja w końcu jestem na właściwej ścieżce:)
piątek, 16 marca 2018
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Update:)
Miałam plan, że poprzedni post będzie moim ostatnim na tym blogu. Nie czuję juz tego pisania:) a zresztą moje wpisy wyglądały by bardzo podo...
-
Jestem już po pierwszej wizycie. Zobaczyłam w końcu swojego maluszka i jego bijące serduszko. Nie da się opisać emocji, które temu towarzysz...
-
U mnie na razie nic nowego w temacie staraniowym:) Byłam kilka dni temu u tego bioenergo, ale jakoś nic nowego mi nie wniósł do sprawy. Tyl...
-
Postanowiłam w tym cyklu zadziałać trochę na własną rękę:) Chyba w przyszłym już trzeba będzie umówić się na wizytę, ale ten jeszcze na luzi...
Świetne wiadomości! I tak jak piszesz - lepiej juz mieć te dolegliwości niż czuć sie dobrze i zastanawiać sie czy wszystko Ok. U mnie akurat był ten drugi scenariusz i nadal nie wiem co to są te mdłości :) Ale teraz jak maleństwo cały czas rusza sie jestem spokojna. Życzę żeby ten początkowy okres jak najszybciej minął bo na prawdę jest trudny i ciężko jest na początku cieszyć sie bo jednak te czarne myśle często są zbyt natrętne. Powodzenia i trzymaj sie!! :-*
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za ciepłe słowa:) jakoś ten pierwszy trymestr trzeba przeżyć. Strach jest, ale mam jakieś takie wewnętrzne przeczucie, że będzie dobrze. Staram się mu ufać:) Buziaki
UsuńGratulacje.❤️ cudowna, radosna wiadomość. Trzymajcie się cieplutko i zdrowo. Marzenia zawsze się spełniają, tylko trzeba w to wierzyć.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Wygląda na to, że rzeczywiście marzenia wcześniej czy później spełniają się. Trzeba tylko w to wierzyć. A nawet wtedy gdy z tą wiąrą jest ciężko, nie poddawać się. Teraz to wiem. Trzymajcie się cieplutko!
UsuńWspaniałe uczucie prawda? :) Gratuluję z całego serca :* Nasze dzieci będą w tym samym wieku :) Na kiedy masz termin?
OdpowiedzUsuńUczucie niestamowite. Ja nawet widząc to wszystko na ekranie USG, zastanawiałam się czy to dzieje się naprawdę. Jakoś ciężko mi uwierzyć w ten cud życia, który dzieje się na moich oczach. Mój mózg do końca tego nie ogrania:)Ja mam termin na 7 listopada i z tego, co pamiętam to dwa dni po Tobie:) Buziaki
UsuńSuper kochana, dokładnie tak, ja mam termin na 5 listopada ;) Dbajcie o siebie :*
UsuńCudowny wpis, pięknie, że coraz więcej takich wpisów na blogach :) Gratuluję z całego serca :) Odpoczywaj teraz ile się da, dobrze, że jesteś na zwolnieniu :)
OdpowiedzUsuńJa przed wizytą serduszkową również nie spałam prawie całą noc... Później przed badaniem prenatalnym podobnie. Czas do nich mi się dłużył, ale ja podobnie jak SomedayMummy nie miałam mdłości ani większych objawów poza zmęczeniem, więc nie mogłam się doczekać, żeby zobaczyć czy u maleństwa wszystko w porządku. A wiadomo- jak się mocno na coś czeka, to czas jakoś zwalnia. Ale komu jak komu- wam dziewczyny nie muszę o tym mówić, nasza choroba to było ciągłe czekanie- na wyniki, na wizytę, na okres.. Więc czekanie teraz na kolejną wizytę trzeba traktować już jako przyjemność :) Wspaniałe wiadomości nam przyniosłaś Aga :) Uwierz w to- to się dzieje naprawdę :) Marzenia się spełniają, prędzej czy później :)
Dziękuję misscarp:) Teraz też czekanie od wizyty do wizyty, ale ten wcześniejszy stres traci na znaczeniu, gdy tylko podczas badania słyszy się, że wszystko z maluszkiem jest dobrze. Co objawów ciążowych, to zdaża mi się już trochę narzekać na nie mężowi, ale robię to z uśmiechem na ustach. Tak długo na to czekałam, że po prostu cieszę się z nich...Trzymajcie się dziewczyny:)
UsuńStrach i niedowierzanie-tak mogę podsumować pierwszy trymestr, ale jestem pewna, że gdy on minie, to poczujesz ulgę :)) cieszę się razem z Tobą!!! To kolejna historia która pokazuje, że nigdy nie można się poddawać a każda nawet najgorszy chwila może zaraz się przemienić w coś pięknego:))
OdpowiedzUsuńŚciskam Was cieplutko:*
To u mnie to Twoje podsumowanie doskonale się sprawdza. Właśnie te uczucia, oprócz oczywiście radości, dominują teraz. Czekam z niecierpliwością do końca tych 12 tygodni. To na razie jest mój cel:) później będę zastanawiac się co dalej:) boję się jeszcze za bardzo wybiegać w przyszłość.
UsuńJa już naprawdę momentami nie miałam tej wiary. Zajście w ciążę było dla mnie niemalże z pogranicza fikcji. Jednak to się wydarza naprawdę. Buziaki
Kochana co u Was? Jak się czujecie? Wesołych Świąt i wszystkiego dobrego dla Was :)
OdpowiedzUsuńDziekuje Agus za pamiec:) Wam tez zycze Spokojnych i Zdrowych Swiat! Ja czuje sie tak sobie. Ogolny brak sil na cokokwiek i nieustanne mdlosci. No ale nie narzekam:) super ze moge cos takiego w koncu poczuc:) a co u Ciebie? :)
UsuńWspaniale jest czytać takie informacje, ja też czasem mam gorsze dni, ale staram się coś zjeść od razu jak tylko poczuję się głodna, bo jak nic nie zjem w ciągu 10-15 minut to mogę być pewna, że resztę dnia spędzę z nudnościami i dyskomfortem w żołądku. Ale też nie narzekam :) A jak jest mi niedobrze to jem na leżąco, trochę lepiej wchodzi, bo w końcu jeść coś trzeba ;)
UsuńAguniu, napisz co u Was, jak się czujecie? Wszystko jest dobrze?
UsuńHej:) co u Was???Czekamy na jakiegoś posta ;)
OdpowiedzUsuńDołączam się do Marysi :)
OdpowiedzUsuńDziewczyny kochane jestescie:* u nas wszystko dobrze:) w najblizszych dniach postaram sie napisac cos wiecej. Dziekuje za pamiec:*
OdpowiedzUsuńekhm.. jakby co to my czekamy ;)
OdpowiedzUsuńNo kochana, zaraz stukną 2 miesiące odkąd nic nie piszesz 😉 Jak tam maleństwo? Jak się czujecie? Znacie już płeć?
OdpowiedzUsuń