Wczorajsza beta spadła do 5. Nie zdziwiłam się nawet. Wiedziałam, że tak będzie, bo krwawienie rozkręciło się na maksa, nie pozostawiając złudzeń.
Oprócz smutku czuję teraz też rozdzaj złości, że nawet przez chwilę nie dane mi było ucieszyć się z mimo wszystko pozytywnej bety i bladych dwóch kresek na teście. Moich pierwszych. Nie przyniosły one radości, a wywołały raczej smutek, bo były tak naprawdę pożegnaniem.
Mogłam sobie i innym wmawiać wcześniej, że jestem przygotowana na każdy scenariusz - ten zły i dobry. No ale guzik prawda. Nie da się na to przygotować. Teraz trzeba jakoś zebrać się w sobie i stanąć do kolejnej walki. Jeszcze czekają na mnie dwa Maluchy i to budzi nową nadzieję i wiarę.
Cały czas jednak dręczy mnie pytanie, co poszło nie tak. Już 6 dni po transferze pojawiły się pierwsze plamnienia. Trwało to aż 3 dni, by z każdym dniem rozkręcać się coraz bardziej. Mimo to w 6 dniu tych krwawien beta wyniosła 30. Nie rozumiem tego. Nawet progesteron ( utrogestan) przyjmowany 3x2 nic nie zmienił. Teraz zastanawiam się, czy może to była za mała dawka dla mnie? Wiem, że teraz takie gdybanie, ale nadal to przeżywam i chyba musi minąć trochę czasu, żebym przeszła z tym wszystkim do porządku dzienniego.
Ten cykl na pewno odpuszczam, ale mam nadzieję, że ten grudniowy będzie dla mnie szczęśliwy.
Dziewczyny! Dziękuję za trzymanie kciuków i wsparcie. To naprawdę pomaga. DZIĘKUJĘ!
poniedziałek, 6 listopada 2017
czwartek, 2 listopada 2017
Nie wiem
Nie wiem, co dziś napisać. Może to, że od soboty chodzę i ryczę. Właśnie wtedy pojawiły się mocne bóle brzucha i plamienie. Jeszcze wierzyłam. Do wczoraj, gdy zaczeło to wyglądać na regularny okres. Nie chciałam dziś nawet jechać na to badanie krwi, bo myślałam, że to nie ma sensu. Jest miesiączka, nie ma ciąży. Proste równanie. No ale pojechałam, namówiona przez męża, który wierzy do końca. No i okazało się, że test pozytywny. Wartość 30. Nie wiem co o tym myśleć. Nie potrafię się jeszcze cieszyć. To jest takie nierzeczywiste. Wartość tak niska i jeszcze krwawienie? Muszę wznieść się na wyżyny pozytywnego myślenia. Nie jest łatwo....Czas pokaże.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Update:)
Miałam plan, że poprzedni post będzie moim ostatnim na tym blogu. Nie czuję juz tego pisania:) a zresztą moje wpisy wyglądały by bardzo podo...
-
Jestem już po pierwszej wizycie. Zobaczyłam w końcu swojego maluszka i jego bijące serduszko. Nie da się opisać emocji, które temu towarzysz...
-
U mnie na razie nic nowego w temacie staraniowym:) Byłam kilka dni temu u tego bioenergo, ale jakoś nic nowego mi nie wniósł do sprawy. Tyl...
-
Postanowiłam w tym cyklu zadziałać trochę na własną rękę:) Chyba w przyszłym już trzeba będzie umówić się na wizytę, ale ten jeszcze na luzi...