poniedziałek, 6 listopada 2017

Nie tym razem...

Wczorajsza beta spadła do 5. Nie zdziwiłam się nawet. Wiedziałam, że tak będzie, bo krwawienie rozkręciło się na maksa, nie pozostawiając złudzeń.
Oprócz smutku czuję teraz też rozdzaj złości, że nawet przez chwilę nie dane mi było ucieszyć się z mimo wszystko pozytywnej bety i bladych dwóch kresek na teście. Moich pierwszych. Nie przyniosły one radości, a wywołały raczej smutek, bo były tak naprawdę pożegnaniem.
Mogłam sobie i innym wmawiać wcześniej, że jestem przygotowana na każdy scenariusz - ten zły i dobry. No ale guzik prawda. Nie da się na to przygotować. Teraz trzeba jakoś zebrać się w sobie i stanąć do kolejnej walki. Jeszcze czekają na mnie dwa Maluchy i to budzi nową nadzieję i wiarę.

Cały czas jednak dręczy mnie pytanie, co poszło nie tak. Już 6 dni po transferze pojawiły się pierwsze plamnienia. Trwało to aż 3 dni, by z każdym dniem rozkręcać się coraz bardziej. Mimo to w 6 dniu tych krwawien beta wyniosła 30. Nie rozumiem tego. Nawet progesteron ( utrogestan) przyjmowany 3x2 nic nie zmienił. Teraz zastanawiam się, czy może to była za mała dawka dla mnie? Wiem, że teraz takie gdybanie, ale nadal to przeżywam i chyba musi minąć trochę czasu, żebym przeszła z tym wszystkim do porządku dzienniego.

Ten cykl na pewno odpuszczam, ale mam nadzieję, że ten grudniowy będzie dla mnie szczęśliwy.

Dziewczyny! Dziękuję za trzymanie kciuków i wsparcie. To naprawdę pomaga. DZIĘKUJĘ!

11 komentarzy:

  1. 😓 przykro mi. Wiem, że zabrzmi to głupio może, ale jednak coś się zadziało. A badania pokazują, że po biochemicznej bardzo często zdarza się ciąża...dlatego tym bardziej ściskam kciuki za kolejną próbę ☺ teraz będzie szczęśliwa, bardzo w to wierzę!!!A dziś przytulam Cię mocno 😙😙

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Marysiu:) dzisiaj już zdecydowanie lepiej. Siła i wiara wróciła:)

      Usuń
  2. Potwierdzam to co pisze Marysia. Tzn nie znam takich badań, ale po mojej biochemicznej dużo osób pisało, mówiło, że kolejnym razem się często udaje. Nie całkiem w to wierzyłam (trochę mnie to nawet denerwowało, bo myślałam, że wróżąc z fusów robią mi fałszywą nadzieję), ale w obliczu braku alternatywy (i lekarza, który też powiedział, że coś w tym jest...) postanowiłam uczepić się tej myśli. Pomogło, bo nastawienie przy następnym transferze miałam BARDZO pozytywne. No, a po wyniku to już w ogóle:) Życzę Ci bardzo, żeby i u Ciebie taki scenariusz się sprawdził:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Kochana. Mi też ta myśl, że może ten wzrost bety jest dobrym prognostykiem na przyszłość, daje nadzieję. Wiem, że każdy przypadek jest inny, ale może do mnie też uśmiechnie się szczęście?:) Kto wie?:)

      Usuń
  3. Wiem co teraz czujesz. Pierwszą moją ciążę biochemiczną bardzo przeżywałam, chociaż miałam trochę inaczej bo cieszyłam się przez tydzień nie podejrzewając że właśnie tydzień to potrwa. Więc może dobrze że nie zdążyłaś się nacieszyć betą czy testem, bo inaczej by później bolało bardziej. Dla mnie tamten tydzień był najszczęśliwszy w moim życiu. Przy kolejnej ciąży biochemicznej już miałam spory dystans do cieszenia się. No i teraz trzecia ciąża a wciąż niedowierzam ciągle że w niej jestem... Trzymaj się :-* Jednak świadomość że masz jeszcze 2 maleństwa jest bardzo budująca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:* przyznaję Ci w zupełności rację. Jak już musiało się to tak zakończyć, to lepiej szybciej niż później. Łatwiej to znieść.

      A teraz to poproszę o mocne ciążowe fluidy!:) Buziaki!

      Usuń
    2. Oczywiście, wysyłam wirtualnie :)

      Usuń
  4. Aga ja po biochemicznej zaraz byłam w ciąży😉Moja koleżanka straciła dwie wczesne ciążę,a teraz ma w brzuchu małego człowieka.Nie pozostaje nic innego jak wierzyć.Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje! Takie historie sprawiaja, ze moja wiara w to, ze bedzie dobrze, mimo wszystko, nie slabnie. Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Ja podchodzę do pierwszego transferu za 2 tygodnie, zakładamy tylko 2 próby. Nigdy w życiu nie widziałam na swoim teście 2 kresek i zawsze zazdrościłam tym, które tego doświadczyły. Ale potem to rozczarowanie, gorycz... Tak bardzo mi przykro, że tym razem Wam się nie udało. Ale tak jak wspomniałaś masz jeszcze 2 piękne zarodki i trzymam kciuki, żeby następnym razem wszystko się udało : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje za trzymanie kciukow! Przyda sie w kazdej ilosci:) ja zycze Tobie i sobie, zeby to czekanie na dwie piekne kreski bylo juz jak najkrotsze! Pozdrawiam

      Usuń

Update:)

Miałam plan, że poprzedni post będzie moim ostatnim na tym blogu. Nie czuję juz tego pisania:) a zresztą moje wpisy wyglądały by bardzo podo...