wtorek, 29 grudnia 2015
Dylematy
Ze mną już tak jest...Musze poczuc prawdziwą chec, żeby coś napisac, bo bez natchnienia, to ani rusz:) A że ostatnio dochodzi do tego także brak wolnego czasu, to efekty są takie, jak widac. Ogromne blogowe zastoje:) To jest jedna strona medalu. Druga zaś jest taka, że troche brakuje mi już sił do tego ciągłego myślenia o staraniach, o dziecku, którego nie ma, o tym, że znów na coś trzeba poczekac. Jak wspominałam w poprzednim poście. Już miałam umówioną wizyte w odpowiedniej klinice. Entuzjazm, że coś sie w końcu dzieje, był ogromy! Tylko miesiąc później byłam zmuszona ją odwołac. Okazało sie, że do tego wszystkiego, co utrudnia mi zajście w ciąże( endometrioza, wysoka prolaktyna), dochodzi jeszcze niedoczynnośc tarczycy...Jak to mówią:)-Siła złego na jednego. Moja ginekolog poradziła mi, żebym najpierw spróbowała zbic wysokie TSH, bo bez tego i tak ani rusz. Także dostałam leki i tak walcze z tarczyca już od kilku miesiecy. Na szczescie skutecznie:) Już jest dobrze. No i zwiazku z tym pojawił sie kolejny dylemat...Czy starac sie naturalnie?( no bo jezeli to był główny powód braku ciąży, to może teraz sie uda?), czy też przestac już sie tym łudzic i zdecydowac sie na poważniejszy krok ( inseminacja.....in vitro) ?) Nie wiem. Mój mąż nie ułatwia mi też sprawy, bo on ciągle wierzy w ,,naturalny cud,,. Na razie daliśmy sobie czas do lata. Potem to juz nie bedzie wyboru, trzeba bedzie podjac bardziej zdecydowane kroki. Nikt to za nas nie zrobi. A ja mimo wielu chwil zwątpienia, mam jeszcze w sercu nadzieje i wiare w to, że może spełnic sie to moje(nasze) NAJWIEKSZE marzenie...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Update:)
Miałam plan, że poprzedni post będzie moim ostatnim na tym blogu. Nie czuję juz tego pisania:) a zresztą moje wpisy wyglądały by bardzo podo...
-
Jestem już po pierwszej wizycie. Zobaczyłam w końcu swojego maluszka i jego bijące serduszko. Nie da się opisać emocji, które temu towarzysz...
-
U mnie na razie nic nowego w temacie staraniowym:) Byłam kilka dni temu u tego bioenergo, ale jakoś nic nowego mi nie wniósł do sprawy. Tyl...
-
Postanowiłam w tym cyklu zadziałać trochę na własną rękę:) Chyba w przyszłym już trzeba będzie umówić się na wizytę, ale ten jeszcze na luzi...
Cieszę się, że wiara i nadzieja Cię nie opuszczają! Zrozumiałe jest, że czasem człowiek chce to wszystko cisnąć w kąt, zaszyć się pod kocem, albo zapomnieć i wyjść do ludzi, żyć normalnym życiem i nie przejmować się staraniami.
OdpowiedzUsuńJa długo wierzyłam w to, że uda się naturalnie, potem z monitoringiem, potem poprzez inseminację, no i na razie wylądowałam tu gdzie wylądowałam;) Czasem zastanawiam się czy nie byłoby lepiej, gdybym któryś z tych etapów przeskoczyła, żeby nie "marnować" tyle czasu. Na pewno to jest obciążenie, że tyle czasu "przeciekło" nam przez palce. Innym razem, tłumaczę sobie, że widać wszystkie te etapy były nam do czegoś potrzebne. Np. do tego, żeby powiedzieć, że za każdym razem wykorzystywaliśmy wszystkie dostępne dla nas możliwości zanim przeszliśmy do następnego etapu. Albo do tego, żeby poznać swoje ciało, wzmocnić związek, zweryfikować różne relacje (pisałam nawet o tym ile tych "prezentów" od niepłodności dostałam do tej pory).
Co do Was, to na pewno podejmujecie najlepsze dla Was decyzje. Dobrze, że wyniki TSH się poprawiły! Może uda się spontanicznie teraz. A może wystarczy monitoring cyklu w klinice. Bardzo bym Wam tego życzyła. Dobrze, że macie plan i będziecie go wdrażać. Trzymam kciuki!!! No i gratuluję pierwszego odkurzania po przerwie;)
Podziwiam Cie naprawde za Twoj optymizm i sile. Szkoda, ze w takich okolicznosciach ale bardzo sie ciesze, ze Cie poznalam:)
UsuńI vice versa:)
UsuńAgnieszko, ja z perspektywy czasu chyba WIĘKSZOŚĆ tych długofalowych starań i medycznych procedur bym pominęła. Niekończące się monitoringi, 5 kolejnych inseminacji, faszerowanie się coraz to innymi tabletkami...Gdybym miała zabrać się za to od nowa, to albo zaczęłabym od razu "z grubej rury" (in vitro), albo dałabym sobie w ogóle spokój i od razu nastawiła się na adopcję, oszczędzając mnóstwo, naprawdę mnóstwo czasu, nerwów i pieniędzy.
OdpowiedzUsuńOczywiście piszę wyłącznie na podstawie własnych doświadczeń i przemyśleń, a Wam życzę decyzji i wyborów takich, które okażą się dla Was najlepsze i przyniosą najbardziej upragnione, wyczekane efekty :):*
Dobrego roku 2016 - niech będzie przełomowy! :*
Dziekuje za zyczenia:* wiem, ze w tym co piszesz jest duzo prawdy i racji. Czasem trzeba dojsc jednak do takiego momentu, ze zostaje tylko ta " ostatecznosc", bo wczesniej ta ciagla nadzieja sprawia, ze czasem trudno ruszyc tak naprawde do przodu...
Usuń