środa, 20 marca 2013
Wczorajszy dzień nie był zbyt fajny:( Okres spóźniał mi się kilka dni, a ja już zaczęłam sobie wyobrażać, że może stało się coś tak pięknego. Moja wyobraźnia zaczęła intensywnie pracować... A potem z nieba do piekła...Może to trochę zbyt dosadnie brzmi, ale tak się poczułam, gdy się okazało, że jednak nic z tego. W sumie nie pierwszy raz taka sytuacja mi się zdarzyła, ale za każdym razem robię sobie dużą nadzieję, a potem kończy się to totalnym rozczarowaniem. Chyba jednak do tych sytuacji nie przywyknę... No bo w końcu musi się udać i zobaczę te dwie kreski. Jakoś trudno czasem mi się pogodzić z tym, że to nie jest JUŻ I TERAZ...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Update:)
Miałam plan, że poprzedni post będzie moim ostatnim na tym blogu. Nie czuję juz tego pisania:) a zresztą moje wpisy wyglądały by bardzo podo...
-
Jestem już po pierwszej wizycie. Zobaczyłam w końcu swojego maluszka i jego bijące serduszko. Nie da się opisać emocji, które temu towarzysz...
-
U mnie na razie nic nowego w temacie staraniowym:) Byłam kilka dni temu u tego bioenergo, ale jakoś nic nowego mi nie wniósł do sprawy. Tyl...
-
Postanowiłam w tym cyklu zadziałać trochę na własną rękę:) Chyba w przyszłym już trzeba będzie umówić się na wizytę, ale ten jeszcze na luzi...
rowniez walcze...juz 6 lat!!!
OdpowiedzUsuńkiedys i nam sie uda! http://codziennoscc.blogspot.com/
Rozumiem to Twoje ,,niebo i piekło" Walcz i nie poddawaj się. Tylko swoją wielką miłością i konsekwentnym dążeniem do przytulenia własnej kruszynki będziesz w stanie przegonić negatywne uczucia. Wierzę, że się uda.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam